Szczerze mogę powiedzieć, że jeżeli chodzi o kosmetyki z avonu to po prostu ich nie lubię. Ponad połowa z tych, które miałam "przyjemność" wypróbować na sobie po prostu się nie sprawdziła. I już nie chodzi o to, że producent nas okłamał w swoim opisie. Te kosmetyki najzwyczajniej w świecie mi szkodziły. Żel do mycia twarzy wraz z kremem spowodowały, że chowałam się w domu przez trzy dni bo moja twarz wyglądała po prostu tragicznie... Żele pod prysznic wysuszały, maseczki podrażniały. I mogłabym tak wymieniać bez końca. Jednak znalazł się produkt, który po prostu lubię. Sprawdza się u mnie, jestem zadowolona z jego działania i byłabym nawet skłonna do jego ponownego zakupu, gdyby lista kosmetyków "do wypróbowania" nie była tak długa! A mowa o punktowym żelu z 2% kwasem salicylowym Clear emergency z serii avon clearskin.
Opakowanie to pomarańczowe ombre, które według mnie jest przyjemne dla oka. Zawiera jeszcze nazwę serii, samego produktu jak i informacje o zawartości kwasu. Pomarańczowa tubka mieście w sobie 15ml produktu i ma wąski aplikator, który teoretycznie ma nam ułatwić nakładanie preparatu. Ja jednak mimo wszystko zawsze nakładam żel punktowo za pomocą palca. Jakoś tak się już przyzwyczaiłam, a poza tym nie chciałabym poprzenosić sobie bakterii poprzez przypadkowe dotknięcie pryszcza końcówką aplikatora. Jednak jest on przydatny bo dzięki niemu nie wydusimy na palec zbyt dużej ilości, dzięki czemu żel jest naprawdę bardzo wydajny!
Jeżeli chodzi o zapach i kolor to nie mam tutaj za dużo do powiedzenia. Żel jest przeźroczysty, może delikatnie wpada w odcień żółci jednak nie widać tego bardzo mocno. A zapach? Cóż nie należy on do najprzyjemniejszych, jednak nie jest mocno wyczuwalny. Po nałożeniu na twarz czuję go bardzo krótko. Jednak jak wspominałam wcześniej nie jest to jakiś piękny zapach, wręcz przeciwnie. Ale ja osobiście jestem w stanie to wytrzymać dla efektów, które żel daje. Jak pisałam na samym początku postu, jestem bardzo zadowolona z tego żelu i byłabym skłonna do jego ponownego zakupu. Jednak nie zrobię tego od razu... Chciałabym pierw wypróbować jeszcze kilka innych kosmetyków tego typu.
UPDATE. (18.05.14) Kupiłam kolejne opakowanie, tym razem nim zdecydowałam się na wyrzucenie kartoniku postanowiłam przepisać dla Was skład. Zauważyłam, że ciężko w internecie jest znaleźć skład tego żelu.
Skład: aqua, alcohol denat, salicylic acid, trideceth-9, hydroxyethylcellulose, propylene glycol, ethoxydiglycol, pentylene glycol, xanthan gum, parfum, polyvinyl alcohol, ammonium hydroxide, disodium edta, hamamelis virginiana (witch hazel) extract, punica granatum fruit juice, triticum vulgare (wheat) germ extract, aloe barbadensis leaf juice, thiodipropionic acid, retinyl palmitate, silybum marianum extract, chamomilla recutita (matricaria) flower extract, tocopherol
Jeżeli chodzi o zapach i kolor to nie mam tutaj za dużo do powiedzenia. Żel jest przeźroczysty, może delikatnie wpada w odcień żółci jednak nie widać tego bardzo mocno. A zapach? Cóż nie należy on do najprzyjemniejszych, jednak nie jest mocno wyczuwalny. Po nałożeniu na twarz czuję go bardzo krótko. Jednak jak wspominałam wcześniej nie jest to jakiś piękny zapach, wręcz przeciwnie. Ale ja osobiście jestem w stanie to wytrzymać dla efektów, które żel daje. Jak pisałam na samym początku postu, jestem bardzo zadowolona z tego żelu i byłabym skłonna do jego ponownego zakupu. Jednak nie zrobię tego od razu... Chciałabym pierw wypróbować jeszcze kilka innych kosmetyków tego typu.
UPDATE. (18.05.14) Kupiłam kolejne opakowanie, tym razem nim zdecydowałam się na wyrzucenie kartoniku postanowiłam przepisać dla Was skład. Zauważyłam, że ciężko w internecie jest znaleźć skład tego żelu.
Skład: aqua, alcohol denat, salicylic acid, trideceth-9, hydroxyethylcellulose, propylene glycol, ethoxydiglycol, pentylene glycol, xanthan gum, parfum, polyvinyl alcohol, ammonium hydroxide, disodium edta, hamamelis virginiana (witch hazel) extract, punica granatum fruit juice, triticum vulgare (wheat) germ extract, aloe barbadensis leaf juice, thiodipropionic acid, retinyl palmitate, silybum marianum extract, chamomilla recutita (matricaria) flower extract, tocopherol
Całe szczęście nie mam większych problemów z cerą i nie są mi potrzebne takie produkty :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! Ja niestety potrzebuję takich produktów. Chociaż i tak widzę poprawę, jest znacznie lepiej niż jakieś pół roku temu. Wtedy nie było dnia abym nie miała na twarzy żadnej niespodzianki, a teraz czasami zdarzą się tygodnie z gładziutką buźką ;)
Usuńmiałam z 5 lat temu tą linie z Avonu, albo nawet więcej, ale bardzo nie lubilam produktow z tego katologu ;)
OdpowiedzUsuńJa tak jak w poście pisałam, nie przepadam za kosmetykami z avonu, ale ten żel naprawdę przypadł mi do gustu, aż sama byłam pod wrażeniem, że w końcu jakiś ich produkt nie wyrządza mi krzywdy ;)
UsuńOj. Zapach niezawsze jest świetny, kiedy produkt daje efekty można go przeżyć!
OdpowiedzUsuńDokładnie, jeżeli efekt jest dobry to zapach można przeżyć ;)
UsuńDla mnie najważniejsze jest, aby kosmetyki nie podrażniały cery, ponieważ niestety jestem alergikiem :( Te z Avonu na ogół się sprawdzają, niedawno kupiłam kilka kosmetyków z tej linii i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marthisse
Ja do kosmetyków z avonu jestem naprawdę bardzo sceptycznie nastawiona po wszystkich mało przyjemnych przeżyciach. Też jestem alergikiem i no u mnie większość kosmetyków z avonu niestety pokazała swoje negatywne oblicze... No ale cóż :) Chociaż coś znalazłam fajnego! :)
UsuńJa tego produktu nie miałąm ale z tej linii strasznie źle działał na mnie peeling :)
OdpowiedzUsuńNie miałam peelingu i pewnie nie będę próbowała :)
Usuńnie mam większych problemów, ale raz na jakiś czas jakiś intruz pojawi się u mnie i jakiś czas temu zakupiłam taki produkt z Synergen i jestem zadowolona
OdpowiedzUsuńo muszę wypróbować! :)
UsuńJa też nie przepadam za kosmetykami z Avonu, ale jest jedna rzecz, może dwie, które mi spasowały :) tego żelu nie znam, ale najważniejsze, że Ty jesteś zadowolona :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią się dowiem jakie kosmetyki Ci przypasowały :)
UsuńNigdy go nie miałam ale rzadko teraz używam Avonu. Ogólnie nie przepadam za punktowymi produktami.
OdpowiedzUsuńMi punktowe produkty nie przeszkadzają ;)
Usuńwydaje się być ciekawy :)
OdpowiedzUsuńo tak, jak dla mnie jest po prostu super ;)
UsuńNie kupuję kosmetyków do pielęgnacji twarzy z Avonu czy Oriflame...jeśli chodzi o produkty typowo przeciwtrądzikowe, czy to punktowe czy nie, to jednak wolę dermokosmetyki...
OdpowiedzUsuńPolecasz coś? Gdy skończ ten z chęcią wypróbuję coś nowego, innego :)
UsuńMialam ten żel, ale tylko z malymi krostkami sobie dawal rade na te wieksze praktycznie nie wplywal jakos.
OdpowiedzUsuńJak czesto uzywalam tego produktu to też bylo u mnie wysuszenie, ale na szczescie zwykly krem nawilzajacy dawal sobie radę :)
U mnie daje rade nawet z tymi większymi ;)
UsuńNie używałam, ale w sumie mi by się nie przydał(:
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! :)
Usuńnie wiem czy nie byłby dla mnie za słaby, miała do niedawna serum punktowe z Siarkowej Mocy niestety jego efekt był zerowy:)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego serum więc ciężko mi porównać te dwa produkty. Na pewno sięgnę i wypróbuję to serum o którym piszesz :)
Usuńnie znam tego produktu, w sumie nie przydałby mi się;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę! :)
UsuńNie znam tego produktu i nie widziałam jeszcze.... :)
OdpowiedzUsuńJa lubię żel punktowy na wypryski od Dermedic, również świetnie się sprawdza w walce z niedoskonałościami :)
OdpowiedzUsuńO na pewno wypróbuję! :)
UsuńRzeczywiście miałaś nieciekawe doświadczenia z Avonem.
OdpowiedzUsuńNo niestety... :)
Usuńja polecam siarkową moc!:))
OdpowiedzUsuńna pewno wypróbuję! :)
UsuńMiałam taki specyfik z Avonu jeszcze jako nastolatka, nie robił absolutnie nic oprócz wysuszania skóry dookoła wyprysku (pojawiały mi się suche skórki, żeby chyba temu pryszczowi było raźniej). Oj nie lubię.
OdpowiedzUsuńU mnie czasami pojawiają się takie suche skórki, jednak regularne stosowanie kremu do twarzy świetnie temu zapobiega ;) A sam specyfik sprawdza się u mnie świetnie! :)
UsuńBardzo lubię peeling z tej serii...
OdpowiedzUsuń