18 maja 2014

Z racji tego, że minęło dość sporo czasu od mojego ostatniego postu chciałabym tylko napisać kilka słów wyjaśnienia. Jak wiecie początek maja był dla mnie naprawdę bardzo ważny, ponieważ zdawałam matury. Nieco zaniedbałam bloga, ale chciałam się skupić na dobrym napisaniu matur. Tym bardziej, że brałam sobie jako przedmiot dodatkowy biologię i chciałam się do niej porządnie przyłożyć. Teraz jestem już jednak po wszystkich maturach i mogę z ulgą odetchnąć. Co prawda na wyniki matur pisemnych trzeba jeszcze poczekać, jednak już bardzo cieszę się ze zdania tych ustnych. Polski poszedł mi naprawdę dobrze bo, aż na 90% z angielskim niestety poszło dużo gorzej, udało mi się zdobyć tylko 50% jednak cieszę się, że zdałam. Stres towarzyszący egzaminom ustnym... WOW. Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak bardzo mogę być zdenerwowana. Tak jak wspominałam już wcześniej, na szczęście egzaminy mam już za sobą i mogę z czystym sumieniem wrócić do blogowania. 
Na dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję pewnego duetu z The Body Shop. Jest to szampon i odżywka z serii Honey moisturising. Postanowiłam napisać o nich w jednym poście, ponieważ najczęściej używałam ich właśnie razem i mam wrażenie, że wówczas spisują się najlepiej. Dostałam ten zestaw już dość dawno od chłopaka. W końcu tyle razy wysłuchiwał jakie to straszne, że w Poznaniu nie ma sklepu TBS, że aż postanowił wziąć sprawy w swoje ręce nie po raz pierwszy. Strasznie się ucieszyłam widząc te o to kosmetyki. W końcu jestem blogerką kosmetyczną, z naciskiem na włosy. I ja miałabym nie wypróbować kosmetyków z the body shop? No proszę Was, przecież ja muszę wypróbować wszystko po kolei. A tak poważniej,to od dawna zastanawiałam się nad zakupem jakiegoś szamponu i odżywki właśnie tej firmy.
Przejdźmy już do konkretów, zacznę od szamponu.










Skład: Water, Sodium Cocoyl Isethionate, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Stearic Acid, Honey, Coconut Acid, Glycerin, Acrylates/Palmeth-25 Acrylate Copoymer, Bertholletia Excelsa (Brazil) Nut Oil, Sodium Chloride, Sodium Isothionate, Olea Europea (Olive) Fruit Oil, Phenethyl Dimethicone, Phenoxyethanol, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Zea Mays (Corn) StarchCetearyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Fragrance, Lanolin, Polyquaternium-10, Methylparaben, Aminomethyl Propanol, Cocamidopropyl Betaine, Hydrogenated Castor Oil, Hydrolysed Wheat Protein, PG-Propyl Silanetriol, Polyquaternium-7, Propylparaben, Bertothelia Excelsa (Brazil) Nut Amino Acids, Wheat Amino Acids, Disodium EDTA, Tocopherol, Potassium Sorbate, Butylparaben, Ethylparaben, Isobutylparaben, Titanium Dioxide.


Jeżeli chodzi o opakowanie to jest ono naprawdę proste. Okrągła butelka wykonana z dość mocnego, 
grubego i zabarwionego na taki właśnie miodowy kolor plastiku. Na butelce znajduje się biała naklejka z rysunkiem plastra miodu oraz z wszystkimi informacjami takimi jak zastosowanie, do jakich włosów się nadaje czy skład. Nakrętka jest na klik co możecie zobaczyć na zdjęciu z prawej strony. Konsystencja jest bardzo gęsta jak na szampon. Kolor jest w sumie nieco mleczny, a jeżeli chodzi o zapach to po prostu mm... Uwielbiam takie nuty zapachowe, chociaż moim zdaniem nie jest to zapach typowego miodu co bardziej mieszanki miodu z przyprawą do piernika (jakoś tak mi się właśnie zaraz pierniki kojarzą, za każdym razem gdy wącham tego szamponu).

Przejdźmy do działania, bo zapewne to właśnie ono najbardziej Was interesuje. Tak więc muszę powiedzieć, że szampon sam w sobie szału nie robi. Kiedy używam go normalnie, czyli wyciskam na dłoń, a następnie nakładam na włosy to potrzebuję go strasznie dużo, aby w ogóle rozłożyć go na skórze głowy i włosach. Kiedy zastosuję metodę kubeczkową wygląda to o niebo lepiej. Potrzeba go wówczas mniej i dużo lepiej się pieni. Podczas używania metody kubeczkowej starcza na naprawdę długo, jednak kiedy używamy szamponu bezpośrednio na włosy bez żadnego rozcieńczania no to, że tak powiem "lipka". Nie chce się pienić i w ogóle jakoś takie mam wrażenie, jak by w ogóle nie mył włosów. Duży plus za nie splątywanie włosów. Dużo łatwiej jest mi po nim rozczesać włosy niżeli np. po użyciu szamponu babydream.



Skład: Aqua, Musa Sapientum, Cetearyl Alcohol, Mel, Quaternium-80, Glycerin, Behetrimonium Chloride, Bertholletia Excelsa, Olea Europaea, Sesamum Indicum, Amodimethicone, Benzyl Alcohol, Phenoxyethanol, Panthenol, Hydroxyethylcellulose, Parfum, Isopropyl Alcohol, Coumarin, Wheat Amino Acids, Butylphenyl Methylpropional, Sodium Chloride, Linalool, Cetrimonium Chloride, Citric Acid, Disodium EDTA, Tocopherol, Trideceth-12, Benzyl Benzoate, Ascorbic Acid, Potassium Sorbate.

Opakowanie jest tak naprawdę identyczne jak szamponu z tą różnicą, że plastik jest koloru kremowego. Zapach odżywki jest odrobinę bardziej intensywny jednak wciąż jest to zapach miodu z przyprawą do piernika. Kolor również jest bardziej intensywny, a konsystencja jeszcze gęstsza.

Jeżeli chodzi o działanie odżywki to po jej pierwszym użyciu po prostu otworzyłam szeroko oczy i usta, i zerkałam w lustro z niedowierzaniem na twarzy, cały czas dotykałam włosów, jak gdyby sprawdzając czy one na pewno są moje. Włosy były idealnie dociążone i wygładzone. Miękkie i przyjemne w dotyku, naprawdę ciężko było mi się powstrzymywać przed ich ciągłym dotykaniem! Zakochałam się w tej odżywce od pierwszego użycia i myślę, że co jakiś czas będę ją kupowała bo po prostu świetnie działa na moich włosach no i nie plącze ich, przez co rozczesywanie nie jest niczym strasznym! Po prostu daje efekt jedwabistych włosów. A no i zapach utrzymuje się przez jakiś czas na włosach, więc dla tych którzy lubią takie zapachy to po prostu odżywka idealna! :)

Cena ok. 40zł/250ml dostępne stacjonarnie w sklepach The body shop, oraz na allegro.

3 maja 2014

W poprzednim poście pokazywałam moje nowości, wśród nich był nawilżający tonik firmy Baikal Herbals, który dostałam w ramach współpracy od sklepu SkarbySyberii.pl. Po ponad miesiącu jego codziennego używania rano i wieczorem mogę w końcu szczerze powiedzieć co o nim myślę, jak się u mnie sprawdził i czy go polecam.






Od producenta:
Nawilżający tonik do twarzy, oparty na ekstraktach roślinnych, delikatnie oczyszcza skórę twarzy dając poczucie komfortu i nawilżenia przez cały dzień. Naturalne składniki przywracają naturalną równowagę skóry, poprawiają jej koloryt.


SKŁAD: Aqua with infusions: Phellodendron Amurens Bark Extract, Erica Tetralix Extract, Organic Pulmonaria Officinalis Exstract, Linum Usitatissimum(Linseed)Oil, Organic Calendula Officinalis Extract, Organic Chammomilla Recutita Flower Extract, Glycerin, Laur Glucoside, Decyl Glucoside, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid,


Plastikowa butelka o kolorze zielonym zawiera 170ml przeźroczystego płynu. Jak widać na powyższym zdjęciu plastik jest przeźroczysty dzięki czemu możemy kontrolować zużycie produktu. Opakowanie jest klasyczne. Otwór jest na klik. Po wduszeniu z jednej strony, z drugiej pojawia się taki dzióbek przez który wydostaje się produkt. Bardzo lubię tego typu zamknięcia, dzięki nim nie wylejemy za dużo produktu, przez co zdecydowanie starczy nam na dłużej. Jeżeli chodzi o stronę wizualną to nie mam żadnych zastrzeżeń.

Pachnie dość specyficznie. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zapachem i szczerze mówiąc nie przypadł mi on do gustu. W większości wszelki ziołowe zapachy mi nie przeszkadzają, ale cóż musiał być w końcu ten pierwszy raz.

Działanie... To chyba interesuje Was najbardziej. Może zacznę od tego czego w ogóle u siebie nie zauważyłam. A więc jeżeli chodzi o poprawę kolorytu to niestety w tej kwestii w ogóle się nie sprawdził. Liczyłam na to, że może złagodzi zaczerwienienia jednak niestety tutaj się nie sprawdził. Z tym nawilżeniem to też tak średnio. Jednak tutaj myślę, że to sprawa mojej cery. Mam ją naprawdę suchą i skłonną do podrażnień. Wystarczy jeden dzień bez odpowiedniej pielęgnacji i już pojawiają mi się suche placki na policzkach, jednak muszę przyznać, że moje wysuszenie było znacznie mniejsze niż wcześniej. Dlatego myślę, że gdy ktoś nie ma dużych problemów z suchością skóry to tutaj tonik może się popisać.
Czy oczyszcza skórę to mi ciężko powiedzieć, zawsze używałam go już po myciu twarzy i wówczas na waciku nie było śladu jakiegokolwiek zanieczyszczenia. Z pewnością ją odświeża i daje bardzo przyjemne uczucie odprężenia.

Nie wiem czy sięgnę po niego ponownie. Nie zachwycił mnie, ani nie wyrządził żadnej krzywdy... Sprawdza się dobrze w codziennej pielęgnacji. Chyba jednak będę szukała czegoś co pomoże mi bardziej z moimi zaczerwienieniami. Bardzo zależy mi na ich zniwelowaniu.

Cena: 19,90/170ml TUTAJ

* post sponsorowany. Fakt, że dostałam kosmetyk za darmo nie wpłynął na moją ocenę.


Mam już po dziurki w nosie Giaura, Kordiana... Na szczęśliwe jeszcze tylko troszkę i koniec. W poniedziałek rozpoczyna się tydzień grozy. Na szczęście ostatnią maturę mam 15 maja i potem już jestem wolna! Czuję, że to będą piękne wakacje! :)

1 maja 2014

NOWOŚCI KOSMETYCZNE
MARCA I KWIETNIA

Dziś krótki post z nowościami kosmetycznymi, które udało mi się zakupić w marcu i kwietniu. Trochę zaszalałam, przyznaję się. Chciałabym móc powiedzieć, że już nic więcej nie kupię w najbliższym czasie, jednak czaję się na kilka pomadek, a przecież w rossmannie będzie jeszcze na nie -49%... Tak więc jestem w pełni świadoma tego, że jeszcze coś nowego do mnie przybędzie. Jednak już nie kupuję niczego, czego nie mam zapisanego na liście kosmetyków do wypróbowania (podzielę się tą listą z Wami za jakiś czas). 

Płyn do demakijażu oczu z garniera. Trochę się bałam, że nie poradzi sobie z tuszem do rzęs, którego obecnie używam, jednak miło mnie zaskoczył. Kupiłam go w biedronce za niecałe 10zł.
Tonik do twarzy Baikal Herbals dostałam w ramach współpracy od sklepu SkarbySyberii.pl mam co do niego mieszane uczucia, niestety nie zachwycił mnie - jednak dokładna recenzja już wkrótce!
Mixa krem BB kupiłam go w rossmannie akurat był na promocji, zapłaciłam za niego 20,99zł. Mówiąc szczerze spodziewałam się po nim dużo, chyba za dużo...
Fioletowa Glinka Mydlarnia Emporium - dostałam ją z okazji świąt od rodziców TŻ, jeszcze nie zdążyłam jej użyć mówiąc szczerze.
Pomadka ochronna Isany, oczywiście zakupiona w rossmannie za okolice 5zł, nie pamiętam dokładnej ceny. Bardzo ją lubię. Początkowo miałam mieszane uczucia jednak z biegiem czasu się polubiłyśmy.

Saponics - zakupiłam w miejscowej zielarni za okolice 12zł, nie pamiętam dokładnej ceny. Jak widzicie na zdjęciu już zaczęłam jej używać, nie powoduje szybszego przetłuszczania skóry głowy, za co ma ode mnie bardzo duży plus. Na razie niczego innego nie zaobserwowałam.
Eliksir ziołowy GreenPharmacy - również zakupiłam go w zielarni za około 14zł. Czeka w kolejce, aż po niego sięgnę :)
Love2Mix szampon zakupiony w mydlarni emporium - nie pamiętam ceny ale okolice 20zł. Moje włosy bardzo go lubią.
Alterra maska do włosów z granatem i aloesem - czeka na swoją kolej.
Pilomwax, henna wax, maska do włosów - mała opakowanie w aptece kosztuje około 25zł. Jednak jest tyle warta. Co prawda czeka na razie w kolejce, jednak moje włosy bardzo ją lubią. Już nie mogę się doczekać, kiedy po nią sięgnę.
Gloria maska do włosów - zakupiona w auchan za okolice 5zł. Tania maska dobra do tuningowania. Najczęściej kiedy jej używam dodaje do niej miód lub sok z aloesu. Moje włosy ją kochają!
Planeta Organica masaż maska do włosów - dostałam ją w ramach współpracy ze sklepem SkarbySyberii.pl dokładną recenzję znajdziecie tutaj.
Olej kokosowy z mydlarni emporium - również dostałam go na święta od rodziców TŻ. Na razie wykańczam mieszankę olejków z YR, ale gdy tylko je wykończę sięgnę po ten olej.
Brzoskwiniowy płyn do kąpieli i pod prysznic YR - dostałam w prezencie od TŻ na święta. Pachnie przepięknie. Nie zauważyłam wysuszenia skóry więc jest dobrze! :)
Brzoskwiniowe mleczko do ciała z YR - również dostałam je od TŻ. Pięknie pachnie, jednak jeszcze nie używałam.
Czekoladowa maska do ciała i twarzy z mydlarni emporium - ją dostałam na święta od rodziców. Pachnie przepięknie czekoladą. Za każdym razem gdy ją wącham robię się głodna! :)
Maseczki Rival de Loop z rossmanna. Truskawkowa i rumiankowa, cena na promocji 0,99zł oczywiście zakupione w rossmannie.
Peelingi z perfecty - również zakupione na promocji za okolice 1zł w daily.
Isana zmywacz do paznokci - świetnie sobie radzi z każdym lakierem. Uwielbiam go!
Miss Sporty wysuszacz - świetnie się sprawdza. Lakiery schną błyskawicznie! Cena około 5-6zł.
OPI - mój drugi lakier tej firmy. Kupowany przez internet i kolor nie do końca trafiony, jednak jestem i tak z niego zadowolona, cena 49,99zł
Essence preparat do usuwania skórek - producent zaleca trzymanie 15sek. jednak w tym czasie niewiele robi. Kiedy trzymam go nieco dłużej sprawuje się świetnie, cena 8,99zł
Essence morelowy olejek do paznokci i skórek - bardzo fajnie nawilża skórki i płytkę paznokcia. Ponoć ma działać przyspieszająco na wzrost paznokci jednak nie zauważyłam tego jeszcze, cena 8,99zł
Essence lakier wybielający paznokcie - bardzo go lubię. Kiedy nie maluję paznokci żadnym kolorowym lakierem zawsze nakładam go! Paznokcie pięknie się prezentują! Cena 8,99zł
Błyszczyk z TBS - uwielbiam ich błyszczyki. Dostałam ten w prezencie od TŻ.
Korektor pod oczy astor - zakupiony na promocji w rossmannie. Czytałam sporo negatywnych opinii na jego temat, jednak mi przypadł do gustu.
Affinimat maybelline - podkład matujący. Kupowałam go w ciemno, po powrocie do domu naczytałam się wiele pozytywnych opinii. Na razie jestem z niego zadowolona. Również zakupiony na promocji w rossmannie.
Colossal volum express maybelline - kolejna zdobycz rossmannowskiej promocji. Brązowy tusz do rzęs. Jestem z niego bardzo zadowolona!

 Rimmel biała kredka - również zakupiona na promocji w rossmannie. Używałam na razie dwa razy, dobrze na pigmentowana.
Rimmel ołówek do brwi - dobrze na pigmentowany, jednak chyba wybrałam za jasny odcień... Spróbuję jeszcze raz go użyć i zobaczymy. Jak nie, to dam go mojej mamie :)

I ostatnia nowość! Koszyczek rumianku rzymskiego. Mam zamiar rozjaśnić nim delikatnie włosy, gdy tylko odpoczną. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Zakupiony w zielarni za 11,90zł

A co Wam udało się dorwać na rossmannowskich promocjach? Patrząc na te zdjęcia i ilość kosmetyków dochodzę do wniosku, że naprawdę zaszalałam... Muszę się teraz nieco wstrzymać z zakupami (nie wliczając pomadek!) w końcu nie chcę zbankrutować na wakacje.