Co prawda do rozpoczęcia oficjalnych wakacji zostało jeszcze trochę czasu, jednak już mogę nacieszyć się wolnym czasem, który w końcu mogę wykorzystać na to wszystko, na co wcześniej czasu nie miałam - co oznacza między innymi powrót do regularnego dodawania postów na blogu. Co prawda właśnie rozpoczęła się przerwa świąteczna, ja zaraz po jej skończeniu mam zakończenie roku, później matury... Więc z tymi wakacjami to tak nie do końca, jednak nie oszukujmy się. Kiedy nie trzeba wstać o szóstej i iść do szkoły na siódmą to od rana można porobić kilka rzeczy, na które normalnie nie było czasu, lub zrobić wszystkie obowiązkowe od rana i popołudnie mieć dla siebie. Tak czy siak chcę Wam po prostu powiedzieć, że będzie mnie tutaj teraz więcej i częściej. Moją największą radością jest fakt, że od rana jest bardzo ładne światło do robienia zdjęć. Więc pewnie tych w postach będzie też nieco więcej niż dotychczas.
Dziś mam dla Was przygotowane zdjęcia moich włosów. Trochę sobie o nich napiszę, nieco się poużalam i takie tam inne. Może zacznę od pokazania zdjęcia, które zrobiłam na początku miesiąca, zaraz po próbie uzyskania fal/laków. Jedna z Was w aktualizacji włosów zasugerowała, że mogę mieć fale/loki jednak je rozczesuję. Postanowiłam więc nieco się skupić na uzyskaniu skrętu. O to co mi wyszło.
Widać wyraźnie na zdjęciu, że końcówki nie były w stanie idealnym. Jakiś tam skręt się pojawił, owszem. Jednak szczerze muszę powiedzieć, że nie bardzo mi się podobało to co na głowie miałam. Doskonale wiem, że po jednym takim zabiegu nagle nie uzyskam super nawilżonych fal, jednak na powyższym zdjęciu widać tendencje do skrętu. Oczywiście ja, jak to ja nie mogłam zostawić włosów w spokoju. Musiałam sobie wymyślić coś, co miało je odmienić i poprawić mi nastrój, i generalne samopoczucie. Postanowiłam zafarbować włosy, farbą Color&Soin w kolorze 7N - blond orzech laskowy.
Jak widać włosy stały się po prostu kolorowe, a ja wpadłam w panikę, zastanawiając się nad tym co poszło nie tak. Włosy od nasady były jasne, a długość była zielono-szaro-brązowa... Szok. Chyba nie muszę mówić jak bardzo byłam załamana i jak bardzo nie chciałam wychodzić z domu? Musiałam jednak przetrwać trzy dni. Włosy farbowałam we wtorek, udało mi się na piątek zapisać do fryzjera. Wracając jeszcze do tych kolorowych włosów. Długo zastanawiałam się dlaczego wyszło na nich coś tak paskudnego. Dopiero wczoraj przypomniałam sobie o farbowaniu henną - chemiczna farba nakładana na hennę daje zieleń... Nie zapominajcie o tym!
Na szczęście fryzjer uratowałam moje włosy. Co prawda nie są w jednym kolorze, są jaśniejsze prześwity ale na całe szczęście zniknęła zieleń. Owszem chciałam mieć jaśniejszy kolor włosów, jednak przy jaśniejszym odcieniu zieleń mogłaby wciąż być widoczna. Jak można też zauważyć włosy zostały porządnie skrócone (jednak skrócenie miało miejsce wczoraj, u innej fryzjerki). Końcówki wyglądają super, jednak jak widać musiały być ścięte dość mocno. Dwa farbowania w krótkim czasie po prostu wykończyły końce... Jak tak teraz patrzę na to zdjęcie i pierwsze to mi strasznie smutno bo miałam już takie długie włosy. Najdłuższe jakie miałam od komunii... Jednak odkopałam jantar i zaczęłam wsmarowywać dwa razy dziennie w skórę głowy. W dodatku mam jeszcze maskę z peelingiem, która ma przyspieszać porost włosów. Jak możecie się domyślać, teraz będę testować wszystkie specyfiki wspomagające wzrost włosów. Tak więc przygotujcie się, że za jakiś czas będę Wam pisać na temat tych wszystkich wcierek.
Pozwolę teraz włosom odżyć, nie będę ich męczyć żadnymi farbami, hennami ani niczym innym. Żadnych prostownic, suszarek itp. Chwilowo mają czas na regenerację. Później będę próbowała delikatnie je rozjaśnić - jednak jedynie naturalnymi sposobami (płukanka z rumianku, miód, cytryna... Jeszcze przeszukam internet!). Miałyście jakieś włosowe wpadki, podobne do tej mojej?
a no nie miałam kiedy:D hehe ! No tak nie długo matury, powodzenia życzę!:)
OdpowiedzUsuńNie dziękuję, co by nie zapeszyć ;)
UsuńOooj, zachciało się farbowania :) Chociaż mam czasem chwile zwątpienia, ostro trwam w postanowieniu nie farbowania od listopada. Motywacji dodaje mi odrost :D A dokładniej jego świetna kondycja w porównaniu do reszty włosów.
OdpowiedzUsuńAh no się zachciało... :) Ja nie farbowałam włosów przez ponad półtora roku, jednak pojawiły mi się dwie siwe kępki włosów,(prawdopodobnie od nadmiaru stresu) na które nie mogłam patrzeć i zdecydowanie wolę siebie w pofarbowanych włosach bez siwizny :) Też początkowo chciałam zapuścić swoje naturalne włosy by były zdrowsze, ale przecież tyle dziewczyn farbuje włosy a odpowiednią pielęgnacją sprawiają, że są w stanie idealnym! (chociażby Anwen, uwielbiam jej włosy!)
UsuńMi się na szczęście nigdy takie wpadki nie przytrafiły ale moja koleżanka raz miała niebieskie włosy :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś miałam czerwone, jednak było to celowe ;) Oby Ci się nie przytrafił takie przygody z kolorowymi włosami! :)
Usuńwidać różnicę!
OdpowiedzUsuńps.a u mnie ? EYE PRINT na blogu :)
no straciłaś na długości, ale nie ma się co załamywać. odrosną ;D
OdpowiedzUsuńOdrosnąć odrosną... Ale ile to potrwa... :)
Usuńpo niemiłych przygodach z farbowaniem dobrze, że udało się naprawić sytuacje, a włosy po skróceniu wyglądają bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńOj bardzo dobrze, że się udało ogarnąć te kolory :) Oby tylko teraz ładnie i w miarę szybko odrosły! :)
UsuńŚliczne włosy :)
OdpowiedzUsuńJa w wakacje miałam całe zielone włosy, ale nie zeszły do końca, potem 'farbnbełam' na czerwony, żeby zamaskować zieleń na szczęście udało się, ale trochę śmiesznie wyglądałam :) x
OdpowiedzUsuńtajemniczy-las.blogspot.com
Miałam kiedyś czerwone włosy, bardzo dobrze się czułam w takim kolorze :) Jednak mój charakter i styl się zmienił i teraz nie wyobrażam sobie siebie w czerwieni ;)
UsuńCytryną też możesz zniszczyć sobie włosy, ja bym na Twoim miejscu wybrała jednak farbę, tylko taką bez amoniaku. Ja farbuję włosy od kilku dobrych lat (chyba 7) i muszę przyznać, że są w świetnym stanie, warto zrezygnować z suszarki czy prostownicy i pamiętać o podcinaniu końcówek :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że cytryną mimo wszystko szkody byłyby mniejsze niż farbą. Nie wiem jeszcze czym będę rozjaśniać włosy bo na pewno nie będę tego robić jakoś niedługo :) Chcę, żeby moje włosy sobie nieco odpoczęły, że tak powiem. Lokówki i prostownicy nie używam nigdy. Suszarkę od czasu do czasu, ale naprawdę bardzo rzadko więc włosów na pewno nie mam zniszczonych od takich urządzeń. Kiedy suszę to zimnym nawiewem więc nie jest tragicznie :)
UsuńFaktycznie poszalałaś z tymi kolorkami na swoich włosach ;) Ale cieszę się, że już wszystko wróciło do normy :) Faktycznie sporo włosków się pozbyłaś, ale teraz wyglądają pięknie! Pozwól im na dłuższą chwilę wytchnienia od farb oraz prostowania, a na pewno Ci się odwdzięczą. Ja też włosy zapuszczam, więc wcierki, kuracje i produkty na porost są u mnie teraz na topie :) Polecam Ci kozieradkę! U mnie zdziałała cuda!
OdpowiedzUsuńNa szczęście włosów nie prostuję, więc uff ;) W sumie to i tak bym musiała skrócić tak włosy bo były to końce, które pamiętały czasy rozjaśniania - dwukrotnego! Teraz tych zniszczonych rozjaśniaczem mam na głowie dużo mniej :) Kozieradka mnie swoim zapachem przeraża. Na razie wcieram Jantar bo znalazłam zaczętą buteleczkę w łazience, więc ją wykończę a potem sięgnę po serum na porost agafii, które czeka w kolejce :) Następnie może się skuszę na kozieradkę, jakoś może przetrwam ten zapach :)
UsuńDobrze, że udało Ci się uratować kolor :-)
OdpowiedzUsuń;)
Usuńteż mam szaleństwa kolorystyczne za sobą :P
OdpowiedzUsuńOj dobrze, że kolor dało się uratować, a długością się nie przejmuj, włoski szybko urosną, tylko zdrowsze:)
OdpowiedzUsuńWiem że odrosną, ale tak się cieszyłam, że były już takie długie ;)
UsuńMiałaś szczęście, że trafiłaś na fryzjera, który jakoś doprowadził Twój kolor do porządku :p Faktycznie, trochę straciłaś na długości, ale na pewno wkrótce wszystko odrośnie, nie martw się :*
OdpowiedzUsuńSzłam do zaufanego fryzjera. Gdziekolwiek indziej bałabym się iść... W końcu nie wiadomo czy dałby radę pozbyć się zielonego odcienia... :)
UsuńCałe szczęście, że fryzjerka pożegnała zieleń.
OdpowiedzUsuńNa mojej głowie henna leżała już dawno temu. Póki co nie zamierzam farbować swoich włosów :)
Ja na razie również o farbowaniu nie myślę ;)
UsuńDla mnie 3 lata temu fryzjerka spieprzyła włosy do tego stopnia, że przez następne 2 lata nie farbowałam ich wcale :/ Traumę mam po tym zdarzeniu, myślałam, że będę łysa :(
OdpowiedzUsuńOho wiem co czujesz. Miałam podobne odczucia po moim pierwszym rozjaśnianiu. Fryzjerka zdecydowanie za długo trzymała mi na głowie rozjaśniacz... Przy zmywaniu go, pozbyłam się strasznie dużej ilości włosów...
UsuńO matko, to farbowanie rzeczywiście nieudane.
OdpowiedzUsuńJa nie farbuję swoich włosów.
Dobrze, że ktoś je uratował ;).
Jeżeli nie farbujesz to nie farbuj. Po jakimś czasie się żałuje, a ciężko wrócić do naturalnego koloru :)
UsuńOjj ;/ no faktycznie zieleń nie fajna, dobrze że fryzjer to uratował ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze ;) Nie wiem co bym zrobiła, gdyby zieleń nie zniknęła... :)
UsuńŁadne masz włoski (:
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam o Twoich sposobach na przyspieszenie porostu, ja na szczęście po prawie dwóch latach zapuszczania jestem na finiszu:))
OdpowiedzUsuńOjeju, to rzeczywiście nieciekawa sytuacja...choć akurat mi kolorowe (w tym zielone) włosy nie przeszkadzają :D Jednak po wyjściu od fryzjera wyglądają o niebo lepiej! ;)
OdpowiedzUsuńostateczny kolorek bardzo przyjemny - sama farbuję na podobny :)
OdpowiedzUsuńNie katuj włosów farbami, jak napisalas, daj im odzyc ;* wesolych Świąt!
OdpowiedzUsuńoj, w zieleni nie byłoby mi do twarzy ;(
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam takiej wpadki z włosami, bo ich póki co jeszcze nie farbuję
OdpowiedzUsuńnie wyobrażam sobie zieleni na włosach o.O dobrze, że fryzjerce udało się wyjść z kolorem "na prostą" ;-)
OdpowiedzUsuńWidać dużą podatność na skręt :)
OdpowiedzUsuńZieleń to też kolor! :D Mnie by się tam podobało :D
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że Jantar daje duuużo dobrego :)
OdpowiedzUsuń