12 marca 2015

Szampon idealny?


Jak już wcześniej wspominałam ostatnio nie szaleję z kosmetykami. Mam trzy produkty, których używam jeżeli chodzi o pielęgnację włosów i jestem z ich działania bardzo zadowolona. O odżywce, której obecnie używam pisałam o tutaj (klik). Teraz nadszedł czas na opisanie szamponu aloesowego, na którego polowałam dość długi czas. W końcu mi się udało i trafiłam na niego w miejscowej zielarni. Chodzi o szampon firmy equilibra. Teraz, jako jego szczęśliwa posiadaczka mogę w końcu napisać co o nim myślę, jak się u mnie sprawdza i czy moim zdaniem rzeczywiście jest tak dobry, jak piszą o nim dziewczyny na wizażu czy innych blogach.

Szczerze mówiąc sama nie wiem od czego powinnam zacząć. Bardzo mi się w nim podoba jego żelowa konsystencja i dość dobre pienienie się, dzięki temu starcza na naprawdę długi czas. Kupowałam szampon razem z odżywką jakoś w grudniu i nic nie wskazuje na to, aby miał się w tym miesiącu skończyć. Myję włosy średnio co dwa-trzy dni, więc naprawdę ma bardzo duży plus za swoją wydajność. Drugą sprawą jest fakt, że jest to nieco delikatniejszy szampon, nie zawiera SLS ani SLES, owszem ma w sobie składnik z grupy siarczanów, jednak nieco delikatniejszy, mianowicie ALS. Oczywiście nie jest powiedziane, że ten składnik nie będzie nikogo podrażniał czy uczulał

Jeżeli chodzi o efekty po użyciu tego właśnie szamponu no to przede wszystkim to, że włosy są dokładnie oczyszczone. Nawet po olejowaniu wystarczy tylko jedno mycie, a po oleju nie ma śladu! W dodatku zdarzyło mi się w pośpiechu dwa czy trzy razy umyć włoski tylko szamponem, bez żadnej odżywki czy maski. Co wtedy zauważyłam? Włosy w ogóle nie były spuszone, co zazwyczaj się zdarzało, oraz pojawił się połysk. Szczerze? Niczego więcej nie oczekuję od szamponu. Dla mnie najważniejsze jest to, aby oczyszczał dokładnie włosy i skórę głowy bez podrażniania czy uczulania, a ten szampon taki właśnie jest. Szampon idealny? Myślę, że zasługuje na te miano. 

6 marca 2015

Ulubieńcy lutego

Ulubieńców jeszcze u mnie nie było, jednak kierując się swoim własnym gustem co do postów, jakie lubię czytać i oglądać na innych blogach stwierdziłam, że warto się zastanowić, czy aby miesięczni ulubieńcy nie powinni znaleźć się i u mnie. Sama bardzo lubię tego typu posty. Szczególnie dlatego, że wśród wielu postów z recenzjami to właśnie w tym jednym znajduję wszystkie te kosmetyki, z których autor jest najbardziej zadowolony i zazwyczaj to właśnie te chcę w pierwszej kolejności wypróbować na sobie.

| PLANETA ORGANICA ORGANICZNY OLEJ Z DRZEWA NEEM "NAWILŻENIE SUCHEJ SKÓRY" |

Moim zdaniem jest to po prostu kosmetyk idealny. Jak to olej, można go wykorzystać na naprawdę wiele sposobów. Do pielęgnacji ciała, twarzy i włosów. Zapach ma po prostu obłędny, jest to prawdziwy, naturalny zapach nasion kakaowca! Mogłabym siedzieć z buteleczką przy nosie i nie robić nic innego, tak cudownie pachnie! Jest naprawdę bardzo, ale to bardzo wydajny. Czasami mam wrażenie, że nigdy mi się nie skończy. Dodatkowo świetnie radzi sobie z wągrami i innymi niedoskonałościami na twarzy no i jeszcze łagodzi zaczerwienienia. Po prostu cudo!

| YVES ROCHER WODA UŁATWIAJĄCA ROZCZESYWANIE WŁOSÓW Z WYCIĄGIEM Z KWIATÓW LIPY |

Jest to kolejny kosmetyk, który zachwyca mnie swoim zapachem. Jest bardzo ładny, delikatny i przede wszystkim naturalny. Nie czuć w nim w ogóle chemii, a ja to sobie bardzo cenię, bo po prostu nie lubię chemicznych zapachów. Jak sama nazwa wskazuje jest to woda ułatwiająca rozczesywanie włosów i naprawdę świetnie działa! Przekonałam się o tym w momencie, kiedy użyłam jej po umyciu włosów samym szamponem, bez późniejszego nakładania odżywki. Sunęłam szczotką bez problemu po włosach. 
| EQUILIBRA SZAMPON ALOESOWY 20% |

Znalazłam w końcu swój szampon idealny. Ja wiem, że to może się wydawać dziwne bo często słyszę opinie, że w szamponie najważniejsze jest to, aby po prostu mył włosy. Oczywiście dla mnie też to jest najważniejszą cechą szamponu, w końcu taki który nie domywa włosów jest po prostu bezużyteczny. Jednak fajnie jest kiedy szampon dobrze oczyszcza, a przy tym nie wysusza włosów. Jasne, nie wymagam od szamponu super nawilżenia, jednak chciałabym aby nie podrażniał mojej skóry głowy, ani nie powodował puchu na długości włosów. Ten szampon taki właśnie jest.

| L'BIOTICA BIOVAX ODŻYWKA PIELĘGNACYJNA BB (BEAUTY BENEFIT) KERATYNA + JEDWAB |

Więcej o tej odżywce możecie przeczytać w recenzji (klik), gdzie piszę dokładnie wszystkie jej zalety. Naprawdę ją polecam wszystkim dziewczyną, które tak jak ja mają problem z suchością swoich włosów i ciągłym ich napuszeniem. Ta odżywka naprawdę pomaga zdyscyplinować niesforne pasma, nad którymi zazwyczaj nie da się zapanować.

A jakie są Wasze hity lutego?

1 marca 2015

Muszę przyznać, że ostatnio wymyślanie tytułów to dla mnie po prostu katorga. No nie idzie mi to w ogóle. Dlaczego? Nie mam zielonego ani fioletowego pojęcia, błagam jedynie o wybaczenie. Zdają sobie sprawę z tego, że są tacy którzy w ogóle na tytuły nie zwracają uwagi i tacy, którzy właśnie dzięki tytułowi w ogóle czytają posty. Coś mi się zdaje, że właśnie przez tę drugą część społeczeństwa tak średnio mi idzie z tymi tytułami. W końcu chcę przyciągnąć do siebie czytelników. Pisać lubię, ale nie oszukujmy się. Pisanie do samego siebie nie jest aż tak przyjemne jak pisanie do kogoś - do Was - do moich czytelników. Na razie pracuję nad zdjęciami, koniecznie dajcie znać jak Wam się one podobają, widzicie różnicę? Bo jak ja tak patrzę, to wydaje mi się, że te z dzisiejszego wpisu są o niebo lepsze od tych z poprzednich. Wszelkie słowa krytyki oraz rady co do zmian (wiem, muszę jeszcze trochę popracować nad kompozycją) z chęcią przeczytam i spróbuję zastosować. Ale OK. Skończmy już o sprawach technicznych i przejdźmy do sedna. Dziś będzie o odżywce do włosów, którą już pokazywałam w aktualizacji włosowej. 


Myślę, że jeżeli chodzi o firmę to nie muszę jej nikomu przedstawiać. Wydaje mi się, że o produktach L'biotica biovax słyszałyście lub czytałyście nie jeden raz. Ja miałam kontakt z produktami tej firmy już wcześniej, jednak muszę przyznać, że nie byłam z nich zadowolona. Miałam maskę do włosów blond oraz tę do ciemnych. Niestety żadna z nich nie sprawdziła się u mnie wystarczająco dobrze, abym sięgnęła po którąś ponownie. Kiedy starsza pani w zielarni polecała mi tę właśnie odżywkę chciałam od razu jej przerwać i poprosić o coś z innej firmy. Jakoś tak wyszło, że wysłucham babeczki do końca no i wyszłam z odżywką w torebce. 

Pierwsze wrażenie? Zacznę od tego, że ta odżywka to "7w1" i w dodatku działa już w 60 sekund! Znacie chyba moją opinię o produktach Xw1? No właśnie, a mimo wszystko się skusiłam. Ja nie wiem co te panie z zielarni ze mną robią, ale przejdźmy do sedna sprawy. Pierw nałożyłam ją jedynie na długość włosów i trzymałam około pięciu minut (zawsze trzymam wszystko na głowie dłużej niż zaleca producent). Przyznać muszę, że po wyschnięciu włosów byłam naprawdę mile zaskoczona. To co napisał producent na opakowaniu pokryło się mniej więcej w 60% z rzeczywistością, mianowicie: włosy rzeczywiście były wygładzone na całej długości, jaka została pokryta odżywką, rozczesywanie naprawdę było łatwiejsze no i włosy mniej się elektryzowały. Ciężko mi stwierdzić jak to jest z tą podatnością na układanie, bo moje włosy zawsze były podatne.

Po dłuższym stosowaniu na włosach rzeczywiście można zauważyć efekty nawilżania. Moje włosy zrobił się miękkie i przyjemne w dotyku. Takie mięsiste, myślę że to dobre określenie. W dodatku po regularnym używaniu odżywki zauważyłam mocniejszy połysk włosów, a to już coś bo ostatnio moje włosy były bardzo, ale to bardzo matowe. 


Próbowałam też jej efektów od nasady włosów i w tempie ekspresowym sześćdziesięciu sekundowym i byłam naprawdę zaskoczona. Fajnie dociąża, ale nie obciąża włosy no i to co najlepsze: krótki czas trzymania również daje pożądane efekty. Ja co prawda zazwyczaj włosy myję wieczorem i nigdzie mi się nie spieszy więc kosmetyki mogę potrzymać na włosach nieco dłużej, jednak myślę, że to świetna sprawa dla wszystkich tych dziewczyn, które włosy myją rano. 

Jeżeli chodzi o zapach to jest on nieco chemiczny, ale bardzo delikatny i dość przyjemny. Lekko wyczuwalny następnego dnia. Konsystencja jest standardowa dla tego typu kosmetyków, ani za gęsta ani za rzadka. Jak dla mnie idealna. Opakowanie możecie podziwiać na zdjęciach. Generalnie to ja kocham wszystkie kosmetyki w słoiczkach jednak takie opakowanie jest nie najgorsze, ponieważ z łatwością można je przeciąć i zużyć produkt w stu procentach. Za 200 ml produktu zapłacimy około 15-20zł (wszystko zależy od miejscowości i sklepu w jakim kupujemy) i wystarczy nam on na około dwa miesiące. Czy odżywka jest warta swojej ceny? Zdecydowanie. I jestem pewna, że kupię ją ponownie. 

Używałyście, byłyście zadowolone? A może polecacie jakieś inne odżywki, które działają podobnie?

23 lutego 2015

Znasz swój typ urody?

Nie jeden raz zdarzyło mi się stanąć przed lustrem i stwierdzić, że wyglądam dziś nadzwyczaj dobrze, nie robiąc przy tym nic szczególnego, ba! Czasami nawet nie robiąc nic, poza porannym ogarnięciem się i ubraniem. Niestety również zdarzało mi się, że zerkając w lustro byłam przerażona moim wyglądem, odcieniem skóry, mocno widocznymi cieniami pod oczami, czy zaczerwienieniami na twarzy. Nie wspominając już o tym, że od razu skóra wyglądała na szarą i zmęczoną, chociaż moje samopoczucie było dobre (no, do momentu spojrzenia w lustro).
A teraz przyznać się, która z Was przeżywa podobne sytuacje? W takim razie mam dobrą nowinę! Rozwiązanie tego problemu na szczęście nie jest tak bardzo trudne do zrealizowania. Dodatkowo nie wymaga nie wiadomo jak drogich zabiegów czy używania specjalistycznych, drogich kosmetyków, na które nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Przejdźmy do rzeczy, zatem co takiego jest nam potrzebne, aby czuć się dobrze i wyglądać dobrze? Świadomość naszego typu urody. Mogę się założyć, że nie jeden raz słyszałyście o typach urody, jednak nie wszystkie pewnie byłyście tym wystarczająco zainteresowane. Moim zdaniem warto zatrzymać się przy tym temacie na nieco dłużej i dokładnie przeanalizować sobie poszczególne typy, oczywiście w odniesieniu do nas samych. Ja sama słyszałam kilka razy o typach urody w nawiązaniu do pór roku, jednak zawsze na siłę chciałam być inną porą roku niż jestem, przez co tak naprawdę tylko sobie szkodziłam. 
Uwierzyłam w zbawienną moc odpowiednio dobranych kolorów.
Będąc w zeszłym roku z koleżankami z technikum na targach edukacyjnych trafiłyśmy na stanowisko jednej z wyższych szkół kosmetologicznych. Usiadłam na fotelu, zmyto mi makijaż i pani prowadząca prezentację zaczęła tłumaczyć o częstych błędach, o braku wiedzy i tak dalej. Przykładała mi również do twarzy palety barw odpowiednio nazwane porami roku. Wtedy właśnie dowiedziałam się, że jestem panią lato i mam zimny typ urody.  Koleżanki, które wszystko obserwowały jako widownia potwierdziły słowa kobiety, tłumacząc jak momentalnie zmieniała się twarz przy zastosowaniu konkretnej palety. Od tamtej pory zaczęłam szukać więcej informacji na ten temat w internecie, czasopismach i książkach. I muszę powiedzieć, że byłam mile zaskoczona bo chyba pierwszy raz informacje się pokrywały (naprawdę - szok, zazwyczaj zdanie internautów i specjalistów to dwa różne światy!) ze sobą. No i przede wszystkim, zastosowane w rzeczywistości przynosiły odpowiednie efekty.
Ogólna charakterystyka typów urody: wiosna, lato, jesień, zima.
Dzisiaj nie będę się szczegółowo rozpisywała, jednak podam krótką charakterystykę każdej z pór roku. W kolejnych postach, będę robiła to dokładnie i szczegółowo. Poświęcając jeden post, na jeden typ. Tak więc przejdźmy do rzeczy.
Pani wiosna: jej skóra jest jasna, może być lekko zaróżowiona, jednak w ciepłych odcieniach delikatnej, złotawej brzoskwini. Jeżeli występują piegi to również w ciepłej tonacji. Łatwość w opalaniu na ciepłe, ciemne brązy. Oczy od niebieskiego po zieleń, zdarza się wyraźna obwódka oddzielająca źrenicę od tęczówki w kolorze złotobrązowym. Włosy zazwyczaj w kolorze blond, jednak w ciepłych, złoto-rudawych odcieniach.
Pani lato: podobnie jak u wiosny, skóra jest jasna, o różowym odcieniu, lub jasna o oliwkowym, chłodnym odcieniu. Jeżeli występują piegi to mają one chłodną, szarawą barwę. Oczy mogą być niebieskie, szare lub brązowe w zimnych, popielatych odcieniach. Włosy w dzieciństwie mogły być blond, jednak z wiekiem ściemniały. Zawsze mają popielaty połysk, często nazywane "mysim".
Pani jesień: skóra jest jasna w ciepłych tonacjach kości słoniowej lub złoto brzoskwiniowej. Występują tendencje do różnych znamion i piegów, które są w kolorze rudawym, złotawym. Opalanie może sprawiać duży problem, mianowicie zaczerwienienia. Twoje oczy mają intensywny zielony lub brązowy kolor, jeżeli są w odcieniach niebieskiego to występują również ciepłe, złotawe plamki. Twoje włosy zawsze mają ciepłe, rudawe refleksy a ich kolorem może być blond, brąz oraz rudość!
Pani zima: jej skóra jest jasna, porcelanowa, może sprawiać wrażenie transparentnej. Ciężko o widoczne naczynka czy różowe rumieńce. Twoja tęczówka ma mocny, ale czysty kolor: brązu, zieleni, błękitu lub po prostu intensywne niebieskie gałka oczna jest czysto biała, przez co kolor tęczówek wydaje się być tak mocny i intensywny. Wszystko jednak zachowane jest w chłodnych barwach. To samo tyczy się włosów. Kolor włosów pomimo blondu w dzieciństwie, teraz jest ciemnobrązowy, kruczoczarny z granatowym lub popielatym połyskiem.
Jaką porą roku jesteś Ty? :)

PS. Podobał Ci się post? Podziel się nim ze znajomymi klikając na poniższą ikonkę facebooka! :)

12 lutego 2015

Włosowa aktualizacja #1

Dawno nie było nic o włosach, jednak muszę się przyznać że poszły w odstawkę na jakiś czas. Wszystko to przez zmiany jakie zaszły w moim życiu, mój codzienny tryb życia zmienił się dość mocno i szczerze przyznam, że wciąż uczę się wszystko ze sobą pogodzić. Jednak na tym etapie, na którym obecnie się znajduję jestem w stanie dołączyć ponownie wszystkie pielęgnacyjne rytuały związane z moimi włosami, na które wcześniej niestety nie miałam czasu.
Wczoraj udało mi się dotrzeć do fryzjera i muszę powiedzieć, że w końcu znalazłam tego idealnego! W Studio fryzur Dorota prowadzonym przez Dorotę Tomsię byłam już po raz drugi, jednak pierwszy raz na farbowaniu i muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z podejścia Pani Doroty do klienta oraz jej uczennic. Bardzo sympatyczne dziewczyny. Co mi się bardzo podobało - uczennice nie są zostawione same sobie, szefowa cały czas nad nimi czuwa (zdarzyło mi się być w takich salonach, gdzie tak nie było przez co zawsze się obawiałam trafić pod nożyczki takiej dziewczyny). To co jeszcze mi się spodobało to pomoc w dobraniu koloru. Właścicielka bierze pod uwagę karnację oraz kolor oczu doradzając odpowiednio ciepłą lub chłodną tonację farb. Jednym słowem jeżeli jesteście ze Swarzędza lub okolic, nawet jeżeli jesteście z Poznania warto dojechać te kilka km do Swarzędza i udać się do naprawdę świetnego fryzjera. Polecam całym sercem. I z góry uprzedzam - nie jest to post sponsorowany. Wiem jak ciężko jest znaleźć salon fryzjerski, z którego wyjdzie się w 100% zadowolonym, dlatego też chcę Wam polecić salon fryzjerski Pani Doroty Tomsi ponieważ naprawdę będziecie zadowolone! :)

Pozostając dalej w temacie włosów, chciałabym napisać kilka słów na temat mojej obecnej pielęgnacji oraz o produktach, jakich używałam w ostatnim czasie. Jak pisałam na samym początku posta nie miałam za dużo czasu na jakieś wyszukane zabiegi dlatego też ograniczyłam się do jednego szamponu, jednej odżywki oraz jednej maski. Szok, nie tylko dla mnie samej ale również dla wszystkich bliskich mi osób. Takiego minimalizmu w mojej włosowej pielęgnacji nie było naprawdę dawno, jednak co najważniejsze z wszystkich trzech produktów jestem bardzo zadowolona i już wkrótce możecie spodziewać się szerszych recenzji tych właśnie kosmetyków.
1. Odżywka pielęgnująca BB Biovax keratyna + jedwab - ponoć działa w 60 sekund, jednak ja i tak lubię ją przytrzymać na włosach nieco dłużej niż zaleca producent. Wówczas moje włosy są dużo przyjemniejsze w dotyku, zdecydowanie bardziej miękkie i gładkie.
2. Szampon Aloe quilibra - myślę, że nie jedna z Was już słyszała o tym szamponie. Ja czytałam o nim wiele pozytywnych opinii i rozpaczałam ponieważ nigdzie go nie mogłam znaleźć. W końcu udało mi się i jestem po prostu zachwycona!
3. Henna WAX pilomax - miałam ją już wcześniej i byłam zadowolona, teraz po dłuższym czasie, kiedy moje włosy straciły na kondycji postanowiłam do niej powrócić i nie żałuję.

Kiedy sięgnęłam po te kosmetyki stan moich włosów delikatnie się poprawił, myślę że przy dłuższym stosowaniu na pewno efekty będą lepsze. Do powyższego zestawienia mam zamiar dołożyć raz lub dwa razy w tygodniu domową maskę z olejkiem rycynowym i żółtkiem.



Musicie mi wybaczyć jakość powyższego zdjęcia, było ono robione wbudowaną kamerką w laptopie, jednak był to czas kiedy nie miałam możliwości zrobienia lepszych zdjęć(zagubiona ładowarka baterii aparatu). Jednak jest to jedyne zdjęcie na którym widać dobrze moje włosy. Jak widać na załączonym obrazku moje włosy nie były w najlepszym stanie, w szczególności postrzępione końcówki no i ich ogólne wysuszenie.
Na zdjęciu tego aż tak nie widać przez marną jakość, jednak włosy bardzo mocno się elektryzowały i puszyły, w ogóle nie chciały się układać. Każdy z nich żył swoim życiem. Chociaż powyższe zdjęcie jest zrobione w ich dobrym dniu. W typowym bad hair day, prezentowały się tak:


Wiem, tragedia. Jedna, wielka T R A G E D I A. Na szczęście teraz już mogę powrócić do wszystkiego co dobre dla moich włosów. Tak więc macie podgląd na to jak wcześniej wyglądały moje włosy. Teraz, na sam koniec możecie zobaczyć jak wyglądają na chwilę obecną, oraz efekt farbowania w salonie fryzjerskim Pani Dorotki! :)
Jeszcze w gratisie zdjęcie przodu, w jaki ładny sposób układa się grzyweczka. Wcześniej bardzo mocno odbijała się od nasady tak dość specyficznie do tyłu, przez co wyglądała po prostu tragicznie. Tak więc ja ze zmiany koloru oraz cięcia jestem naprawdę bardzo, ale to bardzo zadowolona. A Wam jak się podoba zmiana? :)
Uff, dawno nie było takiego długiego postu. Zapraszam Was jeszcze na mój fanpage, o tutaj agierra. Buziaczki misie!

PS. Wybaczcie mi moje głupkowate miny, ale ja nie umiem zrobić sobie normalnego zdjęcia ;)

30 stycznia 2015

Eucerin płyn micelarny 3w1

Dla zachowania jakiejkolwiek równowagi w postach, dzisiaj przyszedł czas na krótką recenzję kosmetyczną. Słyszałyście o oczyszczającym płynie marki Eucerin? Mnie kilkakrotnie obiło się coś o uszy, jednak szczerze mówiąc nie miałam jakiejś szczególnej ochoty na jego wypróbowanie. Los jednak chciał, że jeden egzemplarz trafił w moje ręce dzięki mamie K. 

Jak krótko pisze producent na przodzie opakowania, oczyszczający płyn micelarny 3w1 dokładnie oczyszcza, usuwa makijaż, tonizuje oraz nawilża skórę i pozwala skórze swobodnie oddychać. Osobiście jestem zdania, że produkty które są do wszystkiego w zasadzie są do niczego i w większości przypadkach to się naprawdę sprawdza. W tym również.

Muszę przyznać, że z usuwaniem makijażu to on sobie kompletnie nie radzi, jednak nie przeszkadza mi to, ponieważ nie używam go do tego celu. Używam go codziennie rano i wieczorem jako toniku i tutaj nie mam żadnych ale. Napomknę tylko, że jest to dopiero mój drugi płyn micelarny. Wcześniej miałam ten z biedronki i byłam niezadowolona. Strasznie mnie podrażniał, powodował zaczerwienienia no i po dwóch próbach demakijażu oczu tym specyfikiem zrobiłam sobie przerwę od takich wynalazków na dłuższy czas. Bałam się, że moje oczy nie przetrwają kolejnego spotkania z jakimkolwiek płynem micelarnym. Przy używaniu płynu z eucerin nic takiego nie miało miejsca. Zero podrażnień, czerwieni i szczypiących oczu (chociaż nie używam go do demakijażu bo sobie nie radzi jak już wcześniej wspominałam). Jak reaguje na niego moja skóra? Dość pozytywnie. Po jego użyciu nie jest napięta, jednak czuć lekkie oczyszczenie - bardzo lubię te uczucie. Z tym nawilżeniem to bywa różnie, ale zauważyłam, że dużo zależy od tego, jaką aktualnie mam dietę. Kiedy jem więcej śmieciowego jedzenia to zdecydowanie gorzej sobie radzi, ale wtedy też poziom wysuszenia mojej skóry jest naprawdę mocny. Kiedy jem zdrowiej przez dłuższy czas wtedy płyn wypada naprawdę w porządku. I w zasadzie to byłoby wszystko co mam do powiedzenia na jego temat. Nie zachwycił mnie jakoś specjalnie i do ulubieńców nie trafi, jednak nie zrobił mi krzywdy a to się liczy. Sama pewnie bym go nie kupiła, bo kosztuje w okolicach 40zł za 200ml, chociaż słyszałam, że na promocjach można go znaleźć czasami nawet za 15zł! :)

Czy sięgnę po niego ponownie? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, teraz używam płynu z La Roche Posay, który dostałam od siostry. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

PS. Przepraszam za zdjęcie pustej buteleczki, jednak zagubiłam ładowarkę od aparatu i nie mogłam zrobić wcześniej zdjęć - dlatego też jest te opóźnienie z publikacją. Na szczęście wszystko już mam! :)

15 stycznia 2015

Ślubne inspiracje #1

Do ślubu zostało już dziewiętnaście miesięcy, a jeszcze niedawno na pytanie "kiedy ślub" odpowiadałam z lekkim machnięciem ręki "ponad dwa lata". Czas przygotowań uważam oficjalnie za rozpoczęty. Co prawda nie mam zamiaru jeszcze biegać jak szalona przyszła panna młoda w pogoni za wszystkim tym, co będzie mi potrzebne. Daję sobie na to jeszcze odrobinę czasu. Jednak czas najwyższy rozpocząć chomikowanie wszelkich inspiracji. Jak możecie się domyślić, będę je chomikowała właśnie na blogu. W takich oto niewinnych postach.

Od wtorku wieczora siedzę przy laptopie i przeglądam najróżniejsze strony, jednak najwięcej czasu spędzam na tumblrze i zachwycam się praktycznie wszystkim co związane jest ze ślubem, ma odcienie różu i brzoskwini. Co prawda nie mam jeszcze dokładnej wizji jak będzie wyglądał ten dzień, jakie będą kolory czy dekoracje ale coś mi już w głowie powoli świta. Jestem pewna, że pójdziemy w kolory pastelowe. Na chwilę obecną nie mogę napisać nic więcej, jednak poniżej możecie zobaczyć zdjęcia, które w szczególności mi się spodobały i którymi z pewnością będziemy się inspirować wraz z K.
Jestem zakochana w bukietach ślubnych zrobionych z piwonii! Są po prostu przepiękne, jednak jestem świadoma, że to może po prostu się nie udać. Są to kwiaty sezonowe i ich kwitnięcie przypada na czerwiec, a my ślub bierzemy w sierpniu... Może się uda skądś sprowadzić, jednak to zdecydowanie podniesie koszty. Również podobają mi się bukiety z samych róż jak i mieszane. I wydaje mi się, że właśnie na taki mieszany w ostateczności się zdecyduję.
Jestem zakochana we fryzurach, w których żywe kwiaty służą za dekorację, jednak równie bardzo podobają mi się welony! :) I jestem przekonana, że tutaj będę miała problem z wyborem do samego końca! 

I to byłoby na tyle z dzisiejszych inspiracji. Nie chcę aby te wpisy były zbyt długie. Wiem, że nie każdego interesuje temat ślubu i przygotowań do niego. Dziewczyny! Jeżeli jesteście już po ślubach, lub również w trakcie przygotowań podzielcie się swoją cenną wiedzą i wszelkimi inspiracjami! Chłonę wszystko co związane ze ślubem jak gąbka wodę! :)

4 stycznia 2015

21 urodziny i kilka przemyśleń

Nie wstawiałam wcześniej żadnych podsumowań 2014 roku, ani noworocznych postanowień ponieważ postanowiłam połączyć to z krótkim podsumowaniem mojego dotychczasowego życia. Dlaczego właśnie tak? Dziś są moje dwudzieste pierwsze urodziny i uznałam, że połączenie postanowień oraz podsumowanie wraz z urodzinowymi postanowieniami wyjdzie dobrze. Spokojnie, nie będę co roku tak kombinowała, jednak stwierdziłam że dwudzieste pierwsze urodziny mają w sobie coś niezwykłego. Wiem, że w dorosłość wkracza się w momencie ukończenia osiemnastych urodzin, jednak wówczas niewiele się zmienia. Człowiek cały czas siedzi w szkole średniej, gdzie dookoła znajdują się tak naprawdę same dzieciaki (z całym szacunkiem licealiści, ale zrozumiecie to za kilka lat). Nie mam zamiaru się wywyższać bo ukończyłam jakiś tam wiek. Mam jeszcze paru znajomych w szkole średniej i niektórzy z nich są bardziej dojrzali niż znajomi w moim wieku czy starsi, ale generalnie nie ma co się oszukiwać ukończenie osiemnastki nic nie zmienia w życiu, poza kolejnym plastikiem w portfelu. Wracając do meritum posta, kiedy patrzy się spokojnie na swoje życie to w zasadzie z upływem kolejnych urodzin znów nie zmienia się nic szczególnego. Dopiero w pewnym momencie człowiek wracając wspomnieniami wstecz uświadamia sobie jak bardzo zmieniło się jego podejście do wielu spraw.
Jakie zmiany widzę u siebie? Dojrzałam, nieco spoważniałam jednak wciąż zdarzają mi się takie dni, kiedy głupkowaty uśmiech nie schodzi mi z ust i rozśmiesza mnie najmniejsza głupotka, nic nieznaczące słowo czy uśmiech narzeczonego.


Najważniejsze wydarzenia w minionym roku?
  • Chyba nikogo nie zdziwi, kiedy odpowiem, że najważniejsze wydarzenie z poprzedniego roku to oświadczyny mojego K. Myślę, że każda z nas czeka na ten magiczny moment, kiedy ukochany klęknie przed nią i zada te wyjątkowe pytanie.
  • Drugim ważnym wydarzeniem dla mnie była matura. Bardzo się bałam, że nie uda mi się zaliczyć egzaminu z matematyki, na szczęście podołałam! Nawet nie jesteście w stanie wyobrazić sobie mojej miny, kiedy odebrałam świadectwo maturalne. Uśmiech nie znikał mi z ust przez cały dzień.
  • Podjęcie pewnej bardzo ważnej decyzji rzutującej na moją przyszłość, jednak nie chcę o tym pisać jeszcze na blogu. Nim zrobię to publicznie muszę porozmawiać z kilkoma ważnymi dla mnie osobami, nie chcę aby dowiadywały się o takich sprawach przez internet.
    Największe porażki minionego roku?
  • Szczerze? Nawet jeżeli takie były, a na pewno były to ich po prostu nie pamiętam. Nie chcę zaprzątać sobie głowy nieprzyjemnymi wydarzeniami. Szkoda pamięci. Lepiej zachowywać w głowie dobre chwile.

Czy jestem zadowolona z 2014 roku i z wszystkich poprzednich lat?

  • Nie skłamię, jeżeli powiem że miniony rok był w zasadzie udanym rokiem. Jasne wydarzyło się kilka nieciekawych rzeczy, ale tego się po prostu nie da uniknąć. Zawsze są jakieś wzloty i upadki, taka kolej rzeczy. Najważniejsze jest to aby doceniać te pozytywne chwile, a ja naprawdę staram się to robić.
  • Popełniałam w przeszłości sporo błędów. Najwięcej chyba w okresie gimnazjum i końca podstawówki. Teraz, kiedy o tym myślę, żałuję swoich decyzji jednak już nic nie zmienię. Mogę jedynie przeprosić za swoje zachowanie kilka osób i nigdy więcej nie popełniać już takich błędów.
  • Poza tym jestem zadowolona. Otaczają mnie świetni ludzie, kochająca rodzina. Tak naprawdę mam wszystko to co najważniejsze do szczęśliwego życia. Teraz tylko nie mogę nic zepsuć. I jasne mam kilka niespełnionych marzeń, ale teraz już wiem, że nie ma co ich odkładać na później. Czas wziąć sprawy w swoje ręce i walczyć o marzenia! :)
Zawsze co roku wypisuję długą listę noworocznych postanowień, a później najzwyczajniej w świecie o niej zapominam lub po prostu nie daję rady sprostać moim własnym, wygórowanym ambicjom. W tym roku postanowiłam nie narzucać na siebie zbyt dużej presji. Nie chcę zasypywać się zbyt wieloma punktami, których i tak w grudniu nie będę mogła odhaczyć. Dlatego też postanowiłam, że w tym roku stworzę kilka głównych, całorocznych postanowień ale również w ciągu roku będę sobie dodawała kilka nowych. Coś w zasadzie ustalania małych kroczków do osiągnięcia wielkiego celu. Mam również zamiar rozliczać się z moich postanowień publicznie co miesiąc. Ostatniego dnia miesiąca lub pierwszego dnia kolejnego miesiąca (jeżeli nie brzmi to zbyt zrozumiale, oto tutaj wyjaśnienie: podsumowanie stycznia pojawi się 31 stycznia lub pierwszego lutego). Nie chciałabym również aby blog był pełen postów podsumowujących dlatego na pewno pod hasłem "Podsumowanie miesiąca" będzie się kryło coś więcej aniżeli tylko rozliczenie z postanowień. 
  1. Żyć zdrowiej i lepiej. I nie mam tutaj na myśli samej diety i ćwiczeń - ale to także biorę pod uwagę. Chodzi mi również o dobro naszej planety i żywych istot. W tym roku przyszedł czas aby zrobić coś więcej.
  2. Zmienić swoje nastawienie do ludzi. Nie szufladkować, nie oceniać na podstawie jednej rozmowy. Każdy z nas może mieć gorszy dzień, a nikt nie lubi być od razu szufladkowany.
  3. Rozwijać swoje pasje i zainteresowania.
  4. Przeczytać 52 książki w 52 tygodnie #52bookschallengePL
  5. Oszczędzanie wiedzie priorytet w tym roku.
Jeżeli chodzi o konkretne postanowienia na styczeń to są tylko dwa. 
  1. Wyrzucić ze swojego otoczenia 100 rzeczy (i spisać listę owych przedmiotów), które tylko leżą i się kurzą lub czekają na jakiś specjalny dzień, kiedy w końcu pozbędę się tego okropnego uczucia "ale przecież to jest mi tak bardzo potrzebne do życia", jestem przekonana że dobrze wiecie o co mi chodzi i dobrze to znacie ;)
  2. Wypijać dwa litry wody dziennie.
A jak tam postanowienia moich Misi? Zaplanowałyście już co takiego zmienicie w tym roku, czy może całkowicie rezygnujecie z postanowień? Jestem ciekawa, co tam u Was :)

2 stycznia 2015

Nie mam pojęcia jak to wygląda u innych autorów, ale ja zawsze mam problem z nadaniem odpowiedniego tytułu do postu. W końcu to od niego wszystko zależy, czy zainteresuje i przyciągnie czytelników czy raczej wręcz odwrotnie, tylko ich zniechęci. Tak samo mam problemy z rozpoczynaniem notek. Czasami mam wrażenie, że za bardzo się staram i zapominam o pewnej bezpośredniości, przecież nie chcę budować pomiędzy nami żadnego muru. Chciałabym żebyśmy my - obie strony czuły się tutaj przede wszystkim fajnie, na luzie. Bez żadnego sztywniactwa. Abym nie musiała się zastanawiać czy na pewno mogę użyć takiego słowa, czy ktoś się za nie obrazi czy poleci hejt życia. Co oznacza ten mój przedziwny wstęp? A no to, że w tym nowym, cudownym, idealnym roku wrzucam na luz i nie, nie oznacza to, że nagle na blogu pojawi się fala przekleństw, obelg i jakiegoś prostactwa. Cały czas staram się pokazywać prawdziwą siebie, jednak czasami świadomość, że czyta to tyle ludzi powoduje pewnego rodzaju strach i trochę onieśmiela przez co nie zawsze udaje się człowiekowi przekazać to co chciał, nie zawsze udaje się pokazać w stu procentach siebie samego. Jednym z moich postanowień jest właśnie przedstawienie siebie. Z jakimi zmianami to się wiąże dla bloga? A no w zasadzie niewielkimi. Lekkie poszerzenie tematyki, nieograniczanie się tylko i wyłącznie do recenzji kosmetyków. Zresztą wydaje mi się, że powoli da się te zmiany już na blogu zauważyć. Dlaczego tak? Dlatego, że nie chcę prowadzić kilku oddzielnych blogów i na każdym pisać tylko na jeden, konkretny temat. Poza tym nie oszukujmy się. Prowadzenie trzech czy czterech blogów wiązało by się ze zminimalizowaniem ilości notek do minimum. Jestem świadoma, że mogę stracić kilku czytelników bo przecież nie każdy chce czytać o książkach, moim wymarzonym ślubie i jakże ciekawym życiu, ale pamiętajcie że posty stricte kosmetyczne i urodowe cały czas będę się pojawiały. Wiem też, że kilku nowych czytelników mogę w ten sposób zyskać, optymistycznie patrząc moje małe zmiany mogą się skończyć tylko wzrostem czytelników (i wcale nie będę ukrywała, że ta wersja najbardziej by mnie zadowoliła! :D).

Na koniec odsyłam do notki z moimi życzeniami dla Was i dla siebie. I kończę już moje gadanie, wspominając tylko, że mam przeczucie iż nowy rok będzie dla mnie rokiem wielkich zmian. A Wy jak przeczuwacie dla siebie nowy rok?


1 stycznia 2015

Szczęśliwego Nowego Roku misie!


Chciałabym życzyć Wam kochani wszystkiego dobrego w tym Nowym Roku. Dużo szczęścia, radości, wielu powodów do uśmiechu oraz dużo, dużo zdrowia. Abyście pamiętali, że najważniejsze w życiu są te codzienne, drobne chwile. To właśnie one znaczą najwięcej, codzienne drobne przyjemności. Doceniajmy to co mamy, ale nie bójmy się sięgać po więcej. Nie bójmy się odważnych decyzji, nie chowajmy się przed losem. Spełniajmy swoje marzenia, cele! Każdy z nas przeżywa swoje życie, jednak czasami mam wrażenie, że zapominamy o tym i nie robimy dla siebie nic. Ja wchodzę w nowy, 2015 rok z odwagą. Czuję, że ten rok będzie inny, dlaczego? Ponieważ uświadomiłam sobie, że to jest moje życie i muszę je przeżyć tak jak chcę, muszę podejmować decyzję z myślą o sobie, a nie o innych (nie mam tutaj na myśli jakichś buntowniczych wydarzeń z życia, chodzi mi bardziej o decyzje, które będą miały wpływ na dalsze życie typu praca, uczelnia itp.). Życzę Wam i sobie, aby noworoczne postanowienia (i nie tylko noworoczne) się spełniły, abyśmy z dumą odhaczyli całą naszą listę i z radością stwierdzili, że tym razem się udało. Tak więc, szczęśliwego Nowego Roku kochani!
Dodatkowo pisząc tego pierwszego stycznia napomknę tylko, że postanowiłam w tym roku wziąć udział w książkowym wyzwaniu. "52bookschallengePL" jak łatwo można się domyślić polega ono na przeczytaniu 52 książek w 52 tygodnie. Czy mi się uda? Nie mam pojęcia, jednak myślę że warto próbować. Takie wyzwania uczą nas systematyczności i z pewnością motywują. Jeżeli chodzi generalnie o moje noworoczne postanowienia to podzielę się nimi dopiero w niedzielę. 

Buziaki misie!